poniedziałek, 30 marca 2009

浜崎あゆみ

Widząc powyższe zdjęcie Ci, którzy znają mnie bardzo dobrze chwycą sie za głowę, powiedzą w myślach "on naprawde jest chory" i skierują kursor na czerwony kwadracik w prawym górnym, rogu ekranu, Ci którzy aż tak dobrze mnie nie znają, jak i osoby, które nie odwiedzają mego bloga po raz pierwszy zaczną się zastanawiać jak bardzo osoba na zdjęciu musiała namieszać na trance'owej scenie muzycznej skoro poświęciłem jej posta na swoim blogu, a Ci którzy nie znają mnie wogóle hmm... No nie wiem... Niech sobie tam robią co chcą:P Tak czy inaczej chyba każdego nieco zdziwie. Pomijając oczywiście małą garstkę dobrych znajomych uważających mnie za "chorego", których zdziwić już miałem okazję:P

Odkąd tylko mogłem mówić o jakichkolwiek gustach muzycznych zawsze wiązały się one ściśle z muzyką elektroniczną - jak chyba każdy zaczynałem od wixy, a następnie ewoluowałem aż do trance'u, który od blisko 3 lat jest moim głównym i ulubionym gatunkiem muzycznym. Pod tym względem nic się u mnie nie zmieniło, bo gatunkowo nadal faworyzuje trance, ale pojawił się ktoś jeszcze... :D

Nie pamiętam czy było to 24 czy 25 lutego, ale buszując dla zabicia nudy po YouTube trafiłem na pewien filmik... Nigdy nie przepadałem za popowymi śpiewkami, ale w nagraniu występu na żywo, na który trafiłem coś mnie oczarowało. Nie wiem czy był to orientalny (japoński) język, zasługa przepięknej urody wokalistki, czy też jej głos, ale w klipie który oglądałem coś mnie poprostu urzekło... Urzekło do tego stopnia, że z minuty na minutę zmieniłem (rzeczjasna nie zupełnie:P) swoje gusta muzyczne, jak i definicje piękna (tą już w zupełności:P) - poprostu zachorowałem na Ayumanie:P

Mimo, że Ayumi Hamasaki (浜崎あゆみ), bo o niej mowa jest największą gwiazdą azjatyckiej estrady z dorobkiem 11 alubumów studyjnych, 24 kompilacji, 47 singli (długo by jeszcze wymieniać) to jednak w polskich sklepach muzycznych jej płyt nie można dostać:( A szkoda, bo naprawdę po raz pierwszy od kilku lat wybierałem się tam z zamiarem kupna płyty! Znalazłem na Allegro jej najnowszy album, sprowadzony z Japonii, ale... 235zł mnie nieco odstraszyło:/ No a chcąc posłuchać sobie jej twórczośći jestem skazany na ściąganie albumów, teledysków i występów na żywo z P2P:(

Od dnia w którym po raz pierwszy usłyszałem Ayu minął już ponad miesiąc, a na moim profilu last.fm w rankingu ulubionych (najczęściej odtwarzanych) wykonawców znajduje się już na 2. miejscu z liczbą ponad 1200 odsłuchanych utworów! Przez ubiegły miesiąc słuchałem jej non-stop dzień w dzień. Rzeczjasna robię to nadal (szczególnie w drodze do i z pracy) z tym, że powoli wracam do dawnych upodobań i na playlistach między piosenkami Ayu wplatam sobie coraz częściej jakieś elektroniczne kawałki.

Ilość nie zawsze przekłada się na jakość - niestety tak jest i w tym przypadku, ale kawałki takie jak "Glitter", "A song for XX", "Appears" czy mój ulubiony (i pierwszy - od którego wszystko sie zaczęło) "M" są prawdziwym nektarem i ambrozją dla uszu:D Podobnie ma sie sprawa z teledyskami i występami na żywo - za każdym razem fascynują na nowo... Muzyka jest dla uszu, ale oczy również potrzebują doznań, toteż oglądanie ich stało się wręcz moim nałogiem, który wygląda mniej więcej tak: jeśli mam jakieś zajęcie (czy to w drodze do pracy czy przy komputerze) - tylko słucham Ayu, jeśli takowych zajęć nie mam - oglądam jej teledyski na monitorze, jeśli nie mam dostępu do komputera, a jestem w domu - schodzę na dół i oglądam je sobie na telewizorze, a jeśli nie mam dostępu do komputera i stacjonarnego DVD... Odtwarzam owe pliki video na telefonie:P

Heh... Ciężka choroba:)