Pff... Trudno mi pisać na temat swych planów życiowych, gdyż te dosyć często ulegają zmianie. Nie mniej jednak zamierzenia, które nie wybiegają zbyt daleko w przyszłość mogę na chwilę obecną sprecyzować. Aktualnie rozważam trzy opcje. Niezależnie od tego, którą z nich wybiorę - realizacji podejmę się dopiero w nadchodzącym roku.
Jakiś czas temu urodził się w mojej głowie pewien pomysł. W zasadzie to przeszedł mi przez myśl już kilka lat temu, ale dopiero będąc w Holandii zacząłem o nim myśleć poważnie. Mając na uwadze małą popularność w Polsce, jak i fakt, że osobiście nigdy nie widziałem w okolicy żadnej kuli sferycznej pomyślałem: "Zorbing. Dlaczego nie? Byłbym pionierem na lokalnym rynku, a do Zakopanego gdzie w sezonie roi się od turystów mam niedaleko." W tym roku nie udało mi się co prawda zrealizować swego planu, no ale nadal liczę na następny sezon. Mimo, że ktoś mnie uprzedził (w dodatku dopiero tego roku) to jednak nie zrażam się i... Dwa dni temu zacząłem szukać działki. Przejście około 25% obrzeży miasta potwierdziło tylko moje obawy i utwierdziło w przekonaniu, że nie zakup quada, kilku kuli czy biurokracja i zatrudnienie ludzi do pracy będzie największym problemem, ale właśnie znalezienie działki do wydzierżawienia. Póki co znalazłem tylko jedno miejsce, które nadaje się pod mój mały biznes... Niedobrze. To czy w przyszłym roku zaistnieje na lokalnym rynku zależy jednak nie tyle od ukształtowania terenu i tego ile miejsc będzie się nadawało na pole zorbingowe, co od właścicieli owych działek. Czas pokaże...
Zorbing jest aktualnie opcją numer jeden, ale liczę się z faktem, iż nie uda mi się z takich czy innych powodów zrealizować swego pomysłu, toteż mam w zanadrzu opcję numer dwa: emigracja. Nie mam jednak zamiaru wracać do Holandii. Moje ambicje (a może poprostu chęć poznania świata?) sięgają nieco dalej i jeśli chciałbym wyjechać z kraju to tym razem obiorę kierunek na Nową Zelandię bądz Australie. Nie łatwo będzie dostać wizę pracowniczą czy też pokonać strach związany z samotnym (bo nie liczę na to by ktoś porwał się ze mną na taki wyjazd) pokonaniem 13 000km "w ciemno". Mówią, że do odważnych świat należy;) Poza tym myślę, że życie w tamtej części świata, a przede wszystkim bliskość kontynentu azjatyckiego, pozwoliłoby mi na zwiedzenie kilku krajów, które mnie fascynują. W szczególności Japonii, ale z drugiej strony... Dlaczego nie myślę nad tym by właśnie tam wyemigrować? Przecież byłoby to spełnieniem moich marzeń. Wiadomo, kraj ten nie otwiera się zbytnio na imigrantów, pewnie trudno byłoby mi tam znaleźć pracę, a koszty życia pochłaniałyby większą część moich zarobków, ale czy nie jest czasem tak, że jak się czegoś bardzo chce to w końcu się udaje? Dlaczego więc nie próbuje czegoś robić w tym celu? Na chwilę obecną nie jestem w stanie odpowiedzieć sobie na to pytanie.
Pozostaje jeszcze opcja trzecia, ale w przeciwieństwie do dwóch poprzednich nie potrafię jej rozwinąć i udzielić odpowiedzi na pytania "co?", "gdzie?" i "po co?". Ostatnia z opcji poprostu jest i nic ponadto. Nigdy nie wiem co przyniesie kolejny dzień mojej egzystencji, co się wydarzy i jaki pomysł urodzi się w mojej głowie. W ramach opcji numer trzy równie dobrze mogę realizować swe zamierzenia poprzez otwieranie jakiegoś sklepu w Kagoshimie, jak i ulepszając swoje CV licząc na to, że po kilku miesiącach bez pracy, ktoś wreszcie zwróci na nie uwagę.
Życie...
piątek, 24 września 2010
Subskrybuj:
Posty (Atom)