piątek, 13 lutego 2009

81-dniówka:P

Nie każda szkoła organizuje studniówkę... "Gimpel" zorganizował coprawda taką imprezę, ale tylko dla dziennego liceum, a ja jak wiadomo uczęszczam obecnie do wieczorowego, tak więc w owym wydarzeniu nie uczestniczyłem. Nie mniej jednak nasza klasa, dzięki pierwszej w historii wieczorówki wycieczce z nauczycielem czy choćby i z faktu, że jesteśmy ostatnią klasą, po której odejściu "Liceum Dla Dorosłych" przy Placu Krasińskiego przestanie istnieć - od zawsze była uważana za wyjątkową... Postanowiliśmy więc zorganizować sobie studniówkę:)

Nasza "studniówka" nie miała jednak zbyt wiele wspólnego z tymi, które organizują niemal wszystkie większe szkoły średnie. Głównym powodem dla którego nie mogliśmy zorganizować imprezy z prawdziwego zdarzenia była nasza liczebność, bo przecież na naszą klase składa się kilkanaście osób, a poza tym nie można było zakładać że wszyscy na nią pójdą. Tak czy inaczej na sprawy organizacyjno-rezerwacyjne poświęciliśmy tak wiele czasu, że impreza odbyła się na 81 dni przed maturą tj wczoraj:P

Kilka minut przed 18 spotkaliśmy się na dworcu w Nowym Targu, skąd wyruszyliśmy do Zakopca, gdzie pozbieraliśmy resztę klasy i z faktu, że pora była jeszcze zbyt wczesna na imprezowanie (tudzież: picie) jedni zjedli w Mc'u, inni (tzn ja i Kuba:P) CHCIELI zjeść w Adamo lecz im sie to nie udało, a potem całą klasą na którą składało się 6 osób (!) usiedliśmy jeszcze w Bamboli przy okrągłym stole gdzie zamówiliśmy sobie po piwie;)

Jedno piwo później udaliśmy się wszyscy w stronę restauracji "Europejska" na Krupówkach i doszlibyśmy do niej po kilku minutach gdyby nie Pietraszek i namiot TP w którym odbywały się castingi do reklamy czy coś w tym stylu. Jako, że dzień ten miał być wyjątkowy połowa naszej klasy (tj Kaśka, Szymon i ja) odważyła się w owym castingu wystąpić;) Miało być tego dnia jajacarnie - i było, a za występ przed kamerą każdy z naszej trójki dostał parę czerwonych rękawiczek:P

Jakiś czas potem, w towarzystwie śmiechu (wywołanego wcześniejszymi występami) przekroczyliśmy próg "Europejskiej" i zajęliśmy swoje miejsca. Pierwsze wrażenia - no cóż... "Europejska" to chyba tylko w nazwie, bo wystrój, dania czy nawet kelnerki z Europą jaką znamy nie miały zbyt wiele wspólnego - KOMUNA WCIĄŻ TAM ŻYJE! Blee... Jak dobrze, że w kilka miesięcy po moich narodzinach runął mur berliński:D Tak czy inaczej piwo trzeba było zamówić;) W trakcie picia pierwszego zastanawialiśmy się już nawet nad wyborem innego lokalu do imprezowania, jednak potem pojawił się wodzirej i... Drugie piwo. A potem trzecie, czwarte, no i nasza "studniówka" się rozkręciła;) Pomimo chrzczonego piwa jakie nam tam serwowano, płatnej toalety i pewnej starej ropuchy, która nas obsługiwała to jednak dzięki wodzirejowi, chusteczce i może nawet muzyce z dawnych lat którą tam odtwarzano 81-DNIÓWKA SIĘ UDAŁA xD

Lokal opuściliśmy coś koło 3 godziny (po czytelnych aluzjach starej ropuchy, która nas do tego nakłaniała), wsiedliśmy w taksówkę, opuściliśmy Zakopane, a kilka godzin później razem z Pietraszkiem i Kubą zorganizowaliśmy jeszcze małe after party w DaGrasso... Rzeczjasna bezalkoholowe:P Każdy czuł się wygłodzony toteż wzięliśmy sobie po dużej pizzy i Pepsi. Łakomstwo jednak nie popłaca, o czym każdy z nas mógł się osobiście przekonać zjadając zaledwie po połowie tego co mieliśmy na talerzu. Z pizzerii ostatecznie wyszliśmy okryci hańbą, niosąc w pudełeczkach resztki swoich pizzy:P Wtedy też Kuba pokusił się o pewne stwierdzenie, które znakomicie obrazowało naszą dwudniową impreze: "Wczoraj popili, dziś pojedli" :P

niedziela, 1 lutego 2009

Strategia maturalna...

Jeszcze do niedawna zakładałem, że z końcem rozpoczętego właśnie miesiąca skończe z życiem zawodowym i wskocze w trwający ponad 2 miesiące wir nieustannej nauki. Nie kryję, że zalezy mi na tym by się nie zbłaźnić i zdać egzamin maturalny bez żadnych problemów, a jako że ze szkoły do której obecnie uczęszczam nie wynoszę zbyt wiele (byćmoże dlatego, że rzadko ją odwiedzam:P) postanowiłem nadrobić zaległości i poczynając od pierwszego marca, a kończąc na czwartym maja - kuć dzień w dzień po kilka godzin. No ale jak się niedawno okazało nie taki diabeł straszny jak go malują i... Przyjmuje nową strategię xD

Nie rzucę pracy przed maturą. Ba! W maju także będe pracował! Rzeczjasna nie bez powodu pozwalam sobie na tak radykalne zmiany - nową stategie zawdzięczam maturze próbnej z języka angielskiego i geografii... Egzaminu z języka polskiego nie pisałem, bo niestety o nim nie wiedziałem, a gdyby nie telefon od wychowawczyni ominąłby mnie także egzamin z angielskiego o którym dowiedziałem się na 2 godziny przed jego napisaniem. Czas nie pozwolił mi na powtórzenie czegokolwiek - przystąpiłem do egzaminu w kilka sekund po wejściu do klasy. Podobnie sytuacja miała się z geografią, bo pomimo tego że o egzaminie wiedziałem to jednak zbytnio się nim nie przejąłem i do niego również podszedłem bez przygotowania.

Oba egzaminy wydawały mi się stosunkowo łatwe, toteż od początku byłem dobrej myśli - wyniki przerosły jednak moje oczekiwania:P Geografię (na którą nie uczęszczam od ponad półtora roku) na poziomie podstawowym zdałem na 66%, a język angielski (również na poziomie podstawoym) na 80% jeśli chodzi o zadania zamknięte (bo wychowawczyni nie miała jeszcze czasu sprawdzić pozostałych dwóch zadań otwartych) tak więc czegokolwiek bym w drugiej części nie napisał - również zdałem! TAK POPROSTU Z MARSZU! A tak się bałem tej matury...

Tak czy inaczej rozmawiałem już z kierownikiem i w ciągu 3 nadchodzących miesięcy będe sobie zbierał nadgodziny, które wykorzystam w maju:) Przez cały styczeń tych godzin uzbierałem już 28:) No i nie pozostaje mi nic innego jak tylko zbierać te nadgodziny, poduczyć się na kilka tygodni przed maturą, podejść do egzaminów i zrobić sobie w maju taką namiastkę wakacji xD