Nie każda szkoła organizuje studniówkę... "Gimpel" zorganizował coprawda taką imprezę, ale tylko dla dziennego liceum, a ja jak wiadomo uczęszczam obecnie do wieczorowego, tak więc w owym wydarzeniu nie uczestniczyłem. Nie mniej jednak nasza klasa, dzięki pierwszej w historii wieczorówki wycieczce z nauczycielem czy choćby i z faktu, że jesteśmy ostatnią klasą, po której odejściu "Liceum Dla Dorosłych" przy Placu Krasińskiego przestanie istnieć - od zawsze była uważana za wyjątkową... Postanowiliśmy więc zorganizować sobie studniówkę:)
Nasza "studniówka" nie miała jednak zbyt wiele wspólnego z tymi, które organizują niemal wszystkie większe szkoły średnie. Głównym powodem dla którego nie mogliśmy zorganizować imprezy z prawdziwego zdarzenia była nasza liczebność, bo przecież na naszą klase składa się kilkanaście osób, a poza tym nie można było zakładać że wszyscy na nią pójdą. Tak czy inaczej na sprawy organizacyjno-rezerwacyjne poświęciliśmy tak wiele czasu, że impreza odbyła się na 81 dni przed maturą tj wczoraj:P
Kilka minut przed 18 spotkaliśmy się na dworcu w Nowym Targu, skąd wyruszyliśmy do Zakopca, gdzie pozbieraliśmy resztę klasy i z faktu, że pora była jeszcze zbyt wczesna na imprezowanie (tudzież: picie) jedni zjedli w Mc'u, inni (tzn ja i Kuba:P) CHCIELI zjeść w Adamo lecz im sie to nie udało, a potem całą klasą na którą składało się 6 osób (!) usiedliśmy jeszcze w Bamboli przy okrągłym stole gdzie zamówiliśmy sobie po piwie;)
Jedno piwo później udaliśmy się wszyscy w stronę restauracji "Europejska" na Krupówkach i doszlibyśmy do niej po kilku minutach gdyby nie Pietraszek i namiot TP w którym odbywały się castingi do reklamy czy coś w tym stylu. Jako, że dzień ten miał być wyjątkowy połowa naszej klasy (tj Kaśka, Szymon i ja) odważyła się w owym castingu wystąpić;) Miało być tego dnia jajacarnie - i było, a za występ przed kamerą każdy z naszej trójki dostał parę czerwonych rękawiczek:P
Jakiś czas potem, w towarzystwie śmiechu (wywołanego wcześniejszymi występami) przekroczyliśmy próg "Europejskiej" i zajęliśmy swoje miejsca. Pierwsze wrażenia - no cóż... "Europejska" to chyba tylko w nazwie, bo wystrój, dania czy nawet kelnerki z Europą jaką znamy nie miały zbyt wiele wspólnego - KOMUNA WCIĄŻ TAM ŻYJE! Blee... Jak dobrze, że w kilka miesięcy po moich narodzinach runął mur berliński:D Tak czy inaczej piwo trzeba było zamówić;) W trakcie picia pierwszego zastanawialiśmy się już nawet nad wyborem innego lokalu do imprezowania, jednak potem pojawił się wodzirej i... Drugie piwo. A potem trzecie, czwarte, no i nasza "studniówka" się rozkręciła;) Pomimo chrzczonego piwa jakie nam tam serwowano, płatnej toalety i pewnej starej ropuchy, która nas obsługiwała to jednak dzięki wodzirejowi, chusteczce i może nawet muzyce z dawnych lat którą tam odtwarzano 81-DNIÓWKA SIĘ UDAŁA xD
Lokal opuściliśmy coś koło 3 godziny (po czytelnych aluzjach starej ropuchy, która nas do tego nakłaniała), wsiedliśmy w taksówkę, opuściliśmy Zakopane, a kilka godzin później razem z Pietraszkiem i Kubą zorganizowaliśmy jeszcze małe after party w DaGrasso... Rzeczjasna bezalkoholowe:P Każdy czuł się wygłodzony toteż wzięliśmy sobie po dużej pizzy i Pepsi. Łakomstwo jednak nie popłaca, o czym każdy z nas mógł się osobiście przekonać zjadając zaledwie po połowie tego co mieliśmy na talerzu. Z pizzerii ostatecznie wyszliśmy okryci hańbą, niosąc w pudełeczkach resztki swoich pizzy:P Wtedy też Kuba pokusił się o pewne stwierdzenie, które znakomicie obrazowało naszą dwudniową impreze: "Wczoraj popili, dziś pojedli" :P