poniedziałek, 28 grudnia 2009

せいたんさい


...znaczy się święta;) Pierwsze poza domem z dala od rodziny, pierwsze bez tradycyjnych potraw wigilijnych, Pasterki, prezentów pod choinką, ale i pierwsze bez zamieszania i nerwów, które na ogół im towarzyszyły. Zresztą jakoś nigdy nie czułem tej światecznej atmosfery...

Nie mniej jednak, postanowiłem wykorzystać ten wolny od pracy (niestety) okres i wykorzystać owy długi, bo zaczęty już w czwartek po godzinie 18 weekend na spotkanie ze znajomymi, a jeśli do znajomych to tylko do Helmond;)

Dzięki poliglotycznym zdolnościom Romka i uprzejmości pewnej babci z Portugalii nie musiałem martwić się o transport i w kilkadziesiąt minut po zakończeniu pracy byłem prawie na miejscu. Prawie, bo owa babcia zaprosiła mnie z Romkiem do siebie na kawe, ale ostatecznie skończyło się na piwku wypitym z jej synem, a w docelowych drzwiach znaleźliśmy sie jakieś pół godziny później;) hehe

Początkowo celebrowaliśmy ten świąteczny czas przy pizzy, frytkach, chipsach i piwie we dwójke, jednak kilka minut przed 22 dołaczył do nas jeszcze Krzysiek, któremu nie wypalił powrót do Polski. Tak czy inaczej, jeśli o mnie chodzi to święta minęły mi w miare wesoło, przede wszystkim dzięki atmosferze, o której spędzając je samemu mógłbym zapomnąć. Siedząc na baraku najzwyczajniej przespałbym je, co jakiś czas wstając po to by zrobić sobie frytki czy też zalać wodą jakąś zupke instant, a tak to przynajmniej się nie nudziłem, miałem z kim sie pośmiać, porozmawiać czy też wyjść na miasto by zrobić zdjęcie, które mogłoby upiększyć tego posta;) hehe
No i tak minął dzień Wigilii, pierwszy dzień świąt, większa połowa drugiego, no i... Po świętach.

wtorek, 15 grudnia 2009

Jumbo feestpakket


A myślałem, że na emigracji Mikołaj mnie nie odwiedzi... A jednak;) Symbolicznie, we własnej osobie, tylko w nieco ciemniejszej (tureckiej) wersji, natknął sie na mnie w pracy ponad tydzień temu i bełkocząc coś w niezrozumiałym dla mnie języku obdarował mnie gorzką czekoladą. Dlaczego gorzką? Pff... Może dlatego, że to najciemniejsza wersja czekolady:P hehe
Dzisiaj "Mikołaj" mnie co prawda nie zaczepił, ale za to zafundował mi sporych rozmiarów paczuszke:D Choć stwierdzenie, że owe pudełeczko pochodzi od niego jest tak samo chybione, jak nazwanie owego czarnego brodacza Mikołajem. Prezent zafundował mi pracodawna i mimo, że po zapoznaniu sie z zawartością pudełka obyło się bez fajerwerków to... Liczy sie gest:)

Mimo, że rzadko używam tutaj naczyń (a co dopiero takich dzieł sztuki!), świeczka w obliczu wszechobecnej elektryczności wydaje się być niepotrzebna, a do jakichś dwunastu Mini Crackersów z confetti (?) potrzebuje instrukcji obsługi w ojczystym języku to jednak, jak już wcześniej zaznaczyłem - liczy sie gest. Czekoladki znikną pewnie jeszcze dzisiaj, chipsy też u mnie długo nie posiedzą, wodę wykorzystam do popicia którejś z wcześniej wymienionych rzeczy, majonez zmotywuje mnie do usmażenia frytek z którymi bym go zjadł, oliwki też napewno się nie zmarnują - podobnie jak i reszta badziewi;)

Hehe... To zabawne, ale rzeczą z której najbardziej się ucieszyłem przegladając zawartośc paczki była... Rolka papieru toaletowego w świąteczne wzorki:P Przyda się na jakieś wyjątkowe okazje:D hehe