...znaczy się święta;) Pierwsze poza domem z dala od rodziny, pierwsze bez tradycyjnych potraw wigilijnych, Pasterki, prezentów pod choinką, ale i pierwsze bez zamieszania i nerwów, które na ogół im towarzyszyły. Zresztą jakoś nigdy nie czułem tej światecznej atmosfery...
Nie mniej jednak, postanowiłem wykorzystać ten wolny od pracy (niestety) okres i wykorzystać owy długi, bo zaczęty już w czwartek po godzinie 18 weekend na spotkanie ze znajomymi, a jeśli do znajomych to tylko do Helmond;)
Dzięki poliglotycznym zdolnościom Romka i uprzejmości pewnej babci z Portugalii nie musiałem martwić się o transport i w kilkadziesiąt minut po zakończeniu pracy byłem prawie na miejscu. Prawie, bo owa babcia zaprosiła mnie z Romkiem do siebie na kawe, ale ostatecznie skończyło się na piwku wypitym z jej synem, a w docelowych drzwiach znaleźliśmy sie jakieś pół godziny później;) hehe
Początkowo celebrowaliśmy ten świąteczny czas przy pizzy, frytkach, chipsach i piwie we dwójke, jednak kilka minut przed 22 dołaczył do nas jeszcze Krzysiek, któremu nie wypalił powrót do Polski. Tak czy inaczej, jeśli o mnie chodzi to święta minęły mi w miare wesoło, przede wszystkim dzięki atmosferze, o której spędzając je samemu mógłbym zapomnąć. Siedząc na baraku najzwyczajniej przespałbym je, co jakiś czas wstając po to by zrobić sobie frytki czy też zalać wodą jakąś zupke instant, a tak to przynajmniej się nie nudziłem, miałem z kim sie pośmiać, porozmawiać czy też wyjść na miasto by zrobić zdjęcie, które mogłoby upiększyć tego posta;) hehe
No i tak minął dzień Wigilii, pierwszy dzień świąt, większa połowa drugiego, no i... Po świętach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz