poniedziałek, 29 września 2008

Zupa Huntun

Czyli krótki post o zupie, nibymakaronie, dziwacznych kulkach, odwadze, poświęceniu i przełamywaniu strachu...
O zupie, bo jakby nie było to właśnie "zupa" figurowała przed słowem Huntun w menu.
O nibymakaronie, bo... Makaron to nie był - makaron nie jest taki smaczny :D
O dziwacznych kulkach, bo nie potrafię inaczej określić trzech sztuk tego czegoś z mięsem w środku.
O odwadze, bo czy nie trzeba się wykazać odwagą kupując "kota w worku" ?;)
O poświęceniu, bo to ja pierwszy owej zupy spróbowałem (Cóż za poświęcenie!).
I o przełamywaniu strachu polegającym na przegryzaniu tych dziwacznych kulek mimo ostrzeżeń kumpla: "A może to małża!", "A może to.." itd.

No i jeszcze o tym, że zupa Huntun jest świetna i godna polecenia :D

                          ***KONIEC POSTA***

środa, 17 września 2008

Koniec sezonu 2008

Spoglądając zza okna na tą cholerną pogodę, jedyne co mi się nasuwa w myślach to temat tego posta... Nie jestem pewien czy aby napewno jest to koniec dobrej pogody, ale napewno jest to już koniec sezonu 2008 - jak dla mnie. Choć niczego nie można wykluczać - a nuż ktoś w odpowiednim momencie wyskoczy z jakąś ciekawą inicjatywą i... Znów pojawie się na jakimś szczycie;)
Sezon uważam już za zamknięty, bo poprostu nie lubię chodzić przemarznięty w strugach deszczu, a poza tym trzymie mnie praca (na jakże wyczerpującą dla mnie pierwszą zmiane) i szkoła. W niedziele coprawda nie trzymie mnie ani jedno, ani drugie, ale kiedyś w końcu trzeba odpocząć;) Straciłem chęci na wyciąganie, tak samo siebie jak i kogokolwiek innego w góry, a podejrzewam, że skoro ja nie będe wyskakiwał z żadną inicjatywą to... Góry polegną. Wątpie, by ktoś inny przejął (szczególnie w takim okresie) funkcje organizowania wypadów w góry, więc chyba trzeba się już z nimi pożegnać.
Pożegnać po 2 miesiącach, bo tyle trwał dla nas tegoroczny sezon letni. Mimo, że w góry wybieraliśmy się (z powodu oczywistego - praca) tylko w niedziele to jednak nie ucieszyłbym się, gdyby ktoś określił mnie i moich współtowarzyszy mianem "niedzielnych turystów". Fakt, "niektórym" niekiedy brakowało rozwagi i zdrowego rozsądku, ale za to byliśmy poprostu dobrzy:D Można to było zaobserwować już po samym tempie - my mijaliśmy wszystkich, nas nie mijał nikt. Poza tym ZAWSZE docieraliśmy (nie koniecznie idąc szlakiem) do wyznaczonego celu, nauczyliśmy się koczować, spijać wodę ze skał, odnajdywać wcześniej zagubiony szlak, dobrze gospodarować prowiantem, nie wyrzucać śmieci, no i przede wszystkim wracać bez jakichkolwiek obrażeń z każdej wyprawy:D
Powyższe zdjęcie to chyba najlepsze jakie mam z górskich wypraw i... Poprostu pasuje mi do tego posta;) Pochodzi z ostatniej wycieczki na Szpiglasowy Wierch i zrobione zostało gdzieś między Przełęczą Szpiglasową a Doliną Pięciu Stawów Polskich. W tle oprócz owych stawów - ORLA PERĆ - motyw przewodni następnego sezonu:P

środa, 10 września 2008

Pracownik nr 78

Gdyby w moim zakładzie pracy numer pracownika był adekwatny do jego pozycji w firmowej hierarchii to miałbym już za sobą 355 awansów!:D No ale niestety to tylko numer;)

Gdy przyjmowałem się do pracy zindeksowano mnie na 433 pozycji, dano mi brelok który od!PIK!iwał dokładną godzine mojego wejścia oraz wyjścia z zakładu i... Pozwolono mi cieszyć się tym badziewiem przez coś ponad tydzień;) Po tym okresie całą tą maszyne od breloków szlag trafił:P Mimo, że ze korzystanie ze środka zastępczego jakim były listy obecności nie stwarzało żadnych problemów, to jednak szefostwo za wszelką cenę starało się zaoszczędzić na kilkuminutowych spóźnieniach swoich pracowników i... Fundnęło nam nowy badziew - tym razem na linie papilarne.

Początkiem tego miesiąca w biurze zaczęto zdejmować odciski palców. TRZECH - tak na wszelki wypadek niby. W sumie to tylko 15% wszystkich linii papilarnych jakie posiadam, a jakby czasem sytuacja zmusiła mnie do... Mniejsza do czego;) Tak czy inaczej z kompletem palców u lewej ręki i tylko trzema palcami pozbawionymi opuszek u prawej jakoś bym przeżył:P Jeśli chodzi o cały ten proces zdejmowania odcisków to wystarczyło mieć jak to mówili: "dobre palce" by wyjśc z biura po dwóch minutach. Ja wyszedłem po jednej:P hehe

Żałuje tylko, że nie byłem w biurze jakieś 4-5 sekund wcześniej, bo miałbym numerek 77 :]

Odciski coprawda mi zdjęli, ale z czytnika przy wejściu i wyjściu - jak nie korzystałem tak nie korzystam... Mimo, że działa już od przeszło tygodnia. Zegar w czytniku trudno oszukać... Co innego lista obecności na której wpisując godzinę przyjścia i wyjścia nie trzeba się liczyć z żadnym zegarem ;]