Po trwającej grubo ponad 4 miesiące nieobecności postanowiłem zawitać w kraju na kilka dni... Jako że wziąłem sobie tylko 4 dni urlopu (nie chciało mi sie marznąć w ojczyźnie:P), zdecydowałem się na podróż samolotem. Nie dość, że taniej, bo tylko 35€ w obie strony (z bagażem podręcznym), to przede wszystkim o wiele szybciej, a w obliczu tak krótkiego urlopu liczy się każda godzina. Zdecydowałem się na linie WizzAir, które latają z Eindhovenu do... No właśnie:/ Do Pyrzowic - dziury oddalonej od Krakowa o 96km, z której do owego miasta dostać można się tylko korzystając z usług busów - a w zasadzie usług jednej linii, którą śmiało można nazwać monopolistą na przedlotniskowym parkingu, a której za transport do Krakowa trzeba zapłacić 50 PLN... No ale cóż - przecież nie będe tam marznął, tracąc czas na szukanie jakiegoś korzystniejszego cenowo transportu.
Po trwającej blisko półtora godziny podróży znalazłem się w Krakowie - nie pojechałem jednak od razu do domu. Postanowiłem się spotkać ze znajomymi, którzy aktualnie studiują w tym mieście, ale wcześniej musiałem coś zjeść - rzeczjasna kebab w lokalu nieopodal RDA;) Potem jeszcze skoczyłem wspólnie ze znajomymi do CK browaru, pogadaliśmy chwile przy piwie, następnie poszedłem z nimi na jeszcze jednego kebaba, po którym postanowiłem już wracać do hal, tak więc pożegnałem się z nimi na kolejnych kilka miesięcy i wsiadłem do pierwszego autobusu, który jechał w interesującym mnie kierunku.
Z dworca w Nowym Targu odebrał mnie sąsiad (JESZCZE RAZ DZIĘKI FRANKY! - Wiem, że wcześniej czy później to przeczytasz), z którym też miałem okazję przez chwile porozmawiać przy pizzy "Pod Mostem", która była ostatnim przystankiem przed domem;)
W domu trochę się pozmieniało od czasu mojego wyjazdu, ale nie na tyle bym czuł się w nim nie swojo - to wciąż jest miejsce, które znam najlepiej na świecie:) Szczególnie swój pokój:P hehe
Jestem w domu od 4 dni. Zdążyłem spotkać się z kilkoma znajomymi, zrobić małe zakupy, odwiedzić rodzinę, założyć sieć bezprzewodową w domu i zgrać na laptopa część swoich plików z komputera - póki co tylko część, ale mam jeszcze dwa dni na to by przenieść wszystko:)
No i... Mój urlop dobiega już końca. We wtorek z samego rana jadę na lotnisko, skąd polecę do NLu i znowu te baraki, Ci ludzie... Heh:/ Myśle, że o wiele łatwiej byłoby mi tam wytrzymać pół roku non-stop bez zjazdu, niż znowu tam wracać po kilkudniowym pobycie w domu, no ale chyba tego się spodziewałem przedłużając umowę tylko o jeden miesiąc - do 16 kwietnia. A co potem? Przede wszystkim nieco dłuższy pobyt w kraju:P hehe
niedziela, 31 stycznia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz