niedziela, 11 stycznia 2009

Niedzielne przedpołudnie

Rzadko się zdarza bym w niedziele był na nogach o tej godzinie. Zazwyczaj wstaje coś koło 12 - niezależnie od tego czy przepracowałem w tygodniu 60 godzin czy nie pracowałem wogóle. To czy przez reszte tygodnia wstawałem o 5 czy o 10 też jest nieistotne - podobnie jak i to czy śpiąc do niedzielnego południa przespałem godzin 13 czy 6. Poprostu, jako, że niedziela jest dniem wolnym - odpoczywam na ile to tylko możliwe:P

Jeszcze rzadziej zdarza się bym w niedziele mógł się pochwalić tym, że byłem na porannej mszy o 7... Dziś jednak dokonałem takiego wyczynu xD Pomysł na nie stracenie połowy dnia urodził się w mojej głowie kilka minut po północy kiedy kładłem się spać, a w 6 godzin potem owy pomysł zrealizowałem;) Wstałem kilka minut (no dobra -30 to nie jest kilka:P) po 6, ubrałem się, wsiadłem do samochodu i pojechałem do kościoła.

Wróciłem do domu 2 minuty przed 8 i od tamtej pory aż po obecną chwilę okupuję swojego PCeta:D Prawdę mówiąc trudniej o lepszy pomysł na wykorzystanie dnia w tak wczesnych godzinach. Przynajmniej mogę sobie muzyki posłuchać, poczytać w spokoju artykuły na media2.pl, zrobić porządek na pulpicie, podrukować potrzebne dokumenty, czy nawet napisać jakiegoś posta:P

Mam nawet czas na podsumowanie ubiegłego tygodnia:P  Jak już wcześniej wspomiałem w poprzedniej notce był to mój pierwszy tydzień w OSM. Harmonogram pracy w tym tygodniu niezbyt mi odpowiadał, bo godziny pracy pokrywały sie z godzinami nauki w wyniku czego jeszcze nie pokazałem się nauczycielom w tym roku, no ale przynajmniej zacząłem weekend już w piątek po godzinie 18:) W pracy szło mi znakomicie - nie mogłem narzekać na nic poza grafikiem i brakiem obuwia roboczego, a i na mnie nie można było narzekać:P

Odniosłem też inne sukcesy... Wyszedłem cało z dość groźnie wyglądającego poślizgu na skrzyżowaniu, które chciałem opuścić z (jak się okazało) zbyt wielką prędkością i zwrotnością jak na auto z tak "lekką dupą". O dziwo opanowałem ową nadsterowność:P Poza tym dziś jest już 11 dzień bez papierosa co jest nielada wyczynem mając na uwadze fakt, że przez cały ubiegły rok nie udało mi się pożegnać z papierosem nawet na tydzień. Straciłem też na wadze jakieś 3 kg, ale to jest już zasługa niedożywienia i ruchu (tudzież: plątania się) w pracy:P

Jednak największym sukcesem jaki osiągnąłem dotąd w tym roku jest spełnianie drugiego postanowienia noworocznego... Skoro nie mogłem podnieść przychodów to postanowiłem obniżyć rozchody i ograniczyłem wydatki do minimum. W ciągu tych 11 dni wydzwoniłem !UWAGA! dokładnie 30gr! Czyli jakieś 3% tego co zazwyczaj w analogicznym okresie! Wszystko załatwiam smsami - niezbyt to komfortowe, no ale przez kilka najbliższych tygodni będe skazany na to rozwiązanie. Jeśli chodzi o inne wydatki to... Od początku roku nie wydałem ani grosza! Ba! Wczoraj zarobiłem jeszcze po sąsiedzku 30 PLN;) Heh... Szaleństwo xD
Za kilka godzin stan rzeczy może się jednak troszke zmienić, bo... Nie mogę patrzeć jak samochód stoi i  przejade się nim przynajmniej na stację benzynową, no a jak wiadomo dziesięciu złotych tam raczej nie zostawie. No ale przynajmniej sobie pojeżdże na koniec tego udanego tygodnia:P

Brak komentarzy: