Właśnie tyle upłynęło od rzucenia jednej do podjęcia następnej pracy. Wraz ze swoim troche dalszym sąsiadem - Krzyśkiem, mieliśmy być zatrudnieni "do dwóch tygodni", jednak dzisiaj o 1132 czasu ZULU (oglądało sie "JAG: Wojskowe Biuro Śledcze":P) obudził mnie (a kilka minut później i Krzyśka - choć on już był na nogach) telefon od pracodawcy, po którym w 3 i pół godziny później pojawiliśmy się na hali produkcyjnej...
Nie wiem jak tam Krzysiek, ale jeśli chodzi o prace wykonywaną przeze mnie to... Owszem - jest ona (jak niemal każda robota na produkcji) troche monotonna, ale przynajmniej czas szybko mija, a po pewnym czasie dochodzi się do takiego poziomu "samoautomatyzacji", że już nawet nie trzeba myśleć o tym co się robi... Wszystko (a raczej tą jedną daną czynnność) wykonuje się tak poprostu:) Heh... Jak ja lubie analogie :D
Jeśli chodzi o czas pracy to... Osoba, która ustawiła mnie na drugą zmiane nie będzie żałować swej decyzji:) Nawet jakbym miał zaczynać prace od 10 czy 11 to mógłbym mieć problemy z punktualnym pojawianiem sie w pracy, a tak to pracuje sobie od 15 do 23:D Jako, że na ogół kłade się spać między 1 a 3, a wstaje w godzinach 10-13 to raczej nie powinienem mieć problemów z zaspaniem czy sennością. Czas pracy jest jak dla mnie poprostu IDEALNY!
Właśnie dzięki ustawieniu mnie na drugą zmiane siedze sobie teraz beztrosko przed monitorem, zajadam jakieś chipsy, popijam je MountainDew, słucham "Daydream" Marcus'a Schulz'a, układam play(trance)liste na nadchodzącą godzine i... Jestem very happy, bo RANO NIE MUSZE WSTAWAĆ:D
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz